środa, 3 września 2014

Opłata za szczęście

Najgorsza w życiu jest bezradność. Otacza nas tak wiele rzeczy niezależnych od nas, że desperacko rzucam się na wszystko, co pozwala mi kreować otaczającą mnie rzeczywistość na taką, jaką chciałbym ją widzieć.

Ja mam w życiu ogromne szczęście, nikt z moich najbliższych nie zachorował poważnie ani nie został okrutnie pokrzywdzony przez los, dlatego właśnie mam dług wdzięczności wobec świata. I dlatego, kiedy tylko mogę staram się wesprzeć tych, których życie doświadczyło bardziej – nazywam to opłatą za szczęście.

Kiedy widzę desperacki apel o pomoc dla kogoś chorego myślę o tym, że przecież gdyby to spotkało moich bliskich, oddałabym wszystko żeby im pomóc, tak jak ich rodziny oddały, a mimo to okazało się to niewystarczające. Że powinnam się cieszyć, że moja opłata za szczęście jest dobrowolna, niewymuszona i takiej wysokości, jaką mogę i chcę zapłacić.

W pomaganiu najważniejsza jest chęć pomocy, jeśli nie masz pieniędzy, które mógłbyś przekazać, możesz oddać krew lub zarejestrować się, jako potencjalny dawca szpiku w DKMS. Jeśli ze względów, np. zdrowotnych nie możesz tego zrobić postaw sobie za cel znalezienie i namówienie trzech osób, które mogą i pomogą w ten sposób, opowiedz im przy tym jakie jest to łatwe, że jest nieodpłatne i bezbolesne. Upublicznij informację i pomóż jej dotrzeć do tych, którzy mają większe możliwości.

Oczywiście, że mnie wkurwia, że mnie zajebiście wkurwia, (bo inaczej tego powiedzieć nie mogę), że to my płacimy za leczenie tych osób, a nie instytucje, które co miesiąc WŁAŚNIE NA TEN CEL zabierają nam ogromną część naszych zarobków. Że kiedy to my musimy płacić urzędom nie możemy się spóźnić nawet o jeden dzień, ani o złotówkę, a kiedy te pieniądze są potrzebne na leczenie to urzędasy rozkładają ręce lub miesiącami podejmują decyzję. Ale wiem, że to oburzenie nie usprawiedliwi mojej bezczynności.

Jeśli chodzi o pieniądze, to akurat teraz mi ich nie zbywa, ale na kawę na mieście mnie stać, jeśli jednak jej sobie odmówię, to zostanie mi 5 zł, które mogą być potrzebne komuś dużo bardziej niż mi. Jeżeli czasami zrezygnuję z wyjścia do kina to zostanie mi 15 zł, ale chodzimy we dwoje, więc razem 30. Jeśli jeszcze dwie pary pomyślą podobnie to prawie stówka pójdzie na cel charytatywny. Nie wstydźmy się i nie bójmy przekazywać nawet małych, pozornie nieznacznych kwot: PRZECIEŻ, JEŻELI MILION OSÓB WPŁACI PO ZŁOTÓWCE, TO ZBIERZEMY MILION ZŁOTYCH!

Jeżeli szukacie inspiracji zapraszam choćby na SiePomaga.pl wybór jest tak ogromny, że każdy może znaleźć osobę maleńką, dorosłą, albo zwierzaczka, który czeka na Waszą złotówkę.

Niech rock i moc pomagania będą z Wami! \m/