piątek, 7 lutego 2014

O tym dlaczego (uważa się, że) rodzice są gorszymi pracownikami.

Moja bardzo wykształcona koleżanka z ogromnym doświadczeniem zawodowym, przypadkiem w czasie rozmowy rekrutacyjnej wspomniała, że ma dziecko. Dziwnym trafem w tym momencie zdawkowym "aha, to jeszcze się z panią skontaktujemy" rozmowa się zakończyła.

Jako właścicielowi firmy i osobie wykształconej w dziedzinie zarządzania dało mi to do myślenia na ile rzeczywiście posiadanie dziecka może zaważyć na jakości pracownika. Ponieważ sama jestem matką podejmując ten temat obawiałam się własnej stronniczości, ale postaram się być bardzo rzeczowa.

W firmie, w której pracowałam jako ostatniej przed urodzeniem dziecka, byłam jedną z młodszych pracownic, a mimo to pierwszą która śmiała zajść w ciążę będąc związaną z tą firmą. Celowo używam tutaj takiego sformułowania, bo wrogość wobec pomysłu, że którakolwiek z pracownic mogłaby zajść w ciążę była tam często demonstrowana. Decydując się na dziecko wiedziałam, że nie będę już miała po co do firmy wracać, więc od razu powstał plan o założeniu własnego biznesu. Patrząc na te niewiele koleżanek, które podjęły wyzwanie posiadania dziecka w dzisiejszym świecie przekonałam się, że jest to schemat, który się powtarza wszędzie dookoła – dziecko = koniec pracy (przynajmniej w danej firmie). Ciąża pracownicy jest traktowana jako coś co złośliwie się robi pracodawcy, więc większość pracodawców robi wszystko żeby takiej pracownicy z powrotem nie przyjąć.

Z oczywistych uwarunkowań biologicznych mężczyźni z podobnymi problemami w swojej karierze zawodowej nie muszą się zmagać. Jestem wręcz gotowa wysunąć teorię, że jako rodzice panowie stają się lepszymi pracownikami. Bo prawdą jest, że rodzic, może czasami się spóźni, albo niespodziewanie musi wyjść z pracy (bo dziecko w szkole miało pomysł zjechać z kolegą na plecakach ze schodów i wgryzło się po drodze w barierkę), ale ile inicjatywy i determinacji wykazują potem żeby to nadrobić! Bo rodzic to już nie jest niezależny singiel, który jak nie tu, to gdzie indziej pracę znajdzie, ewentualnie w międzyczasie żyjąc na krakersach i sucharach. Rodzice są o tyle bardziej wartościowymi pracownikami, że muszą liczyć się z faktem, że każda ich decyzja zawodowa ma wpływ na życie ich rodziny, za którą są odpowiedzialni. Jeżeli dodać do tego statystyki mówiące, że większość kredytów zaciągana jest wspólnie przez pary, które mają rodzinę, teoretycznie otrzymujemy pracownika idealnego, który musi zachować ciągłość pracy, bo spłaca kredyt i ma kilka gąb do wykarmienia. Taki osobnik umęczony czynnościami zawodowymi, a później jeszcze życiem rodzinnym tylko w ostateczności i desperacji zdobędzie się na dodatkowy (niemały przecież) wysiłek przebierania w ofertach pracy w poszukiwaniu bardziej atrakcyjnej. Jeżeli tylko ma poczucie bezpieczeństwa i umiarkowaną satysfakcję z pracy dla firmy, będzie jej wierny i oddany, przynajmniej dopóki jakiś niedouczony menadżer nie spróbuje tego nadużyć.

Prawdą jest, że rodzice czasami biorą opiekę nad dzieckiem, albo bywają na zwolnieniu z powodu choroby dziecka. Nikt jednak nie porównał jak często rodzice biorą opiekę, czy urlop na żądanie, bo dziecko rzyga w technikolorze, a jak często single robią sobie wolne po szalonej nocy w środku tygodnia, bo nie są w stanie przyjść do pracy. Natomiast jako rzeczywistą niesprawiedliwość wobec pracodawców postrzegam konieczność płacenia pracownikom za pierwsze 30 dni zwolnienia. Przecież nie jest tak, że pracodawca dajmy na to przez pierwsze 30 dni jest zwolniony z płacenia ZUSu za nowego pracownika. Jeżeli ktoś wie dlaczego tak się dzieje, chętnie przeczytam w komentarzu wyjaśnienie tego zjawiska, bo nie jestem ekspertem w tej dziedzinie, a jedynie logicznie myślącym laikiem, który w żadem sensowny sposób nie potrafi sobie tego wytłumaczyć.

Słyszałam kiedyś argument, że rodzice są gorszymi pracownikami, bo ciągle myślą o swoich dzieciach. Muszę przyznać, że to prawda, nie wiedziałam co znaczy martwić się o kogoś (stale, bez przerwy, w każdym aspekcie) dopóki nie miałam dziecka. Ale faktem jest też, że nikt nie zbadał jak często generalnie odrywamy się myślami od pracy, marząc o wieczornej randce, rozmyślając o kimś kto wpadł nam w oko, planując wakacje, albo wyobrażając sobie siebie w rożnych modelach samochodów (że nie wspomnę o wszelkich teoriach amerykańskich naukowców odnośnie tego jak często mężczyźni myślą o seksie). Jedno jest pewne, ludzki mózg nie jest w stanie pracować ciągle i bez przerwy przez osiem godzin, musimy dawać mu odetchnąć zmieniając zadania nad którymi pracuje. Zarówno posiadacze jak i  nie-posiadacze dzieci, odrywają się od pracy – przynajmniej myślami – tak na prawdę zmienia się tylko treść tych rozmyślań.

Znam kilka nielicznych przypadków (dokładnie dwa) gdzie kobiety, które zaszły w ciążę powiedziały o tym pracodawcy, jak twierdzą, bez stresu i oporów. Skończyło się to tym, że wspólnie zaplanowali pewne działania, nie było żadnego szarpania ani niespodzianek. Poinformowały pracodawców o planowanym okresie absencji i później jako szczęśliwie i spełnione mamy wróciły do pracy. A to dlatego, że wiedziały, że będą miały wsparcie u swoich szefów, ufały im i czuły się bezpiecznie. Czy tak nie jest łatwiej?

Specjalnie w swoich rozważaniach nie powoływałam się na humanitaryzm, empatię czy inne emocjonalne argumenty, bo chciałam pokazać, że logika i psychologia odwalają w tej dziedzinie całą robotę. Wystarczy tylko znać się na zarządzaniu ludźmi, a przecież to jest wasze najważniejsze zadanie szefowie, prezesi, dyrektorzy i menadżerowie.

Niech rock będzie w Wami! \m/

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz